W niedzielę była nasza rocznica ślubu, dopiero 3-miesięczna, ale jednak. Tydzień temu dostałem poważnego smsa od Iwony, w którym prosiła żebym sobie zarezerwował niedzielę i poniedziałek jako dni wolne w pracy bo ma dla mnie niespodziankę, i że pod żadnym ale to żadnym pozorem nie powie mi o co chodzi. Załatwiłem wolne, nie wypytywałem, i cierpliwie czekałem do weekendu. W sobotę wieczorem Iwonka oznajmiła, że jedziemy na 2 dni do Londynu i wręczyła mi mini-booklet, z planem naszego małego wyjazdu. Wszystko wypunktowane i opisane – cała ona, moja planerka.
Mieliśmy tylko 2 dni więc plan byl taki żeby wypocząć jak najwięcej, zapomnieć trochę o codziennym życiu i spędzić ze sobą jak najwięcej czasu. No i udało się w 100%. W Londynie byliśmy już wiele razy, więc nie nastawialiśmy się za bardzo na zwiedzanie – odwiedziliśmy tylko nasze ulubione miejsca. Nie chcieliśmy też odwiedzać zbyt zatłoczonych atrakcji (trochę trudno o takie w Londynie) bo wiadomo – kobieta w ciąży musi na siebie podwójnie uważać.
Zatrzymaliśmy się w hotelu Malmaison – bardzo blisko centrum, butikowe pokoje, przyjazna atmosfera no i co najważniejsze – wielkie, wygodne lóżko hotelowe! Jeżeli kiedykolwiek będziecie planowali szybki wypad do Londynu – Malmaison ma ‘niedzielną promocję’ – za pokój płacisz bardzo mało, pod warunkiem że wydasz w ich restauracji konkretną sumę pieniędzy – a że jeść trzeba tak czy siak, to w ostatecznym rozrachunku jest to naprawdę super oferta!
Śniadania w lokalnych kawiarniach, kolacja w hotelu i lunch ze straganu ‘street food’ – to zdecydowanie ulubione punkty większości naszych wyjazdów.
Zawsze jak obchodzimy jakieś rocznice lub urodziny to zamiast fizycznego prezentu wolimy zaskakiwać się małymi wyjazdami lub innymi atrakcjami, które możemy ‘przeżyc’ a nie ‘mieć’. Szczególnie teraz – zanim urodzi się Dzidzia musimy spędzać jak najwięcej czasu razem – tylko we dwoje, bo potem nię będzie to już takie łatwe. Święta tuż tuż, więc teraz ja muszę się trochę nagłówkować i wymysleć coś oryginalnego.
Po powrocie obydwoje zgodnie stwierdziliśmy, że czujemy jak byśmy byli na co najmniej tygodniowych wakacjach – a to zawsze dobry znak. Naszemu Maleństwu też się na pewno podobało – bo ciągle kopało jak szalone. Było super – dzięki Mała!
Szymon
Oj zazdroszczę takiego wypadu!
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie piszecie, lubię takie życiowe blogi :)
Będę wpadać.
www.mojezycie-przedslubem.blogspot.com
P.S. Wyłączcie weryfikację obrazkową!!! ;)
UsuńJuz wylaczona - dzieki wielkie za sugestie:)! Pozdrawiamy:)
Usuń